Dostaję ostatnio sporo newsów od strażaków, którzy
informują, że prowadzone są jakieś prace związane z nowelizacją rozporządzenia
z 2008 r. dotyczącego BHP. Poprzednie znowelizowano po 11 latach to w przypadku
kolejnej, obecnej nowelizacji, także po 11 latach można już by mówić o jakiejś
regule lub „cyklu bhpowskim”.
Niby w tym nic szczególnego wszak technologia, sprzęt
ulegają normalnemu procesowi postępu technologicznego ale w formacji gdzie są
tylko wytyczne a nie ma regulaminów postępowania ratowniczego (wyjątek
ratownictwo medyczne) to co najmniej dziwne. Są też kiepskie standardy
sprzętowe, których i tak nikt nie przestrzega ( tu analiza jednej z prób
wprowadzenie standardu:
skutkiem tego w przetargach kupuje się to co komu
przyjdzie do głowy. Nie chce się tu pastwić nad poczynaniami centrali i pewnie
jakiś zespołów strażaków „uczonych w piśmie” ale chciałbym zwrócić uwagę,
że nowelizacja rozporządzanie BHP winna się odbyć na samym końcu
i wynikać z misji formacji (ta nie wiedzieć czemu nie jest określona do
tej pory), taktyki ratowniczej (regulaminów) i standardów sprzętowych. Odwrócenie
tej kolejności nic nie wniesie do bezpieczeństwa w formacji i będzie tylko
zagłuszeniem sumienia w chwilach dramatów ludzkich jakie mogą się przydarzyć i
standardowe scedowanie winy na „sam dół”. Przecież jak mamy wykopać dołek to do
tego zadania dobieramy odpowiednie narzędzie np., szpadel i nakreślamy
„operatorowi” jak ma się z nim obchodzić. Nie odwrotnie.
Już przez sam fakt, że kryterium podstawowe nie jest
spełnione poprzez brak kluczowych dokumentów i założeń jest
wystarczającym powodem by mieć przypuszczenie graniczące z pewnością, że nic z
tego nie wyjdzie a 11 letnia „cykliczna” bezwładność systemu jest dodatkowym
argumentem, że jest to próba robienia czegoś do czego nie ma się wielkiego
serca a pewnie trzeba coś zrobić bo ile można tuszować porażki. Wszakże
licznych śmierci ratowników i jeszcze liczniejszych wypadków nie da się w
nieskończoność przykrywać.
Wiem, że nie ma wielkich szans na realne pozytywne zmiany! Ale cóż
spróbujemy zastosować jedną z mądrości wojennych sprzed 2,5 tysiąca lat. „Gdy
szlak jest zarośnięty cierniami idźcie zygzakiem”. Spróbujmy więc poruszyć
kilka podstawowych i nietkniętych zupełnie kwestii o których akcentowanie i
nawoływanie proszę moich czytelników. Może z waszą pomocą mój głos przebije się
przez twardą skorupę niezrozumienia problemów bezpieczeństwa przez decydentów.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę nowelizującym rozporządzenie na kilka moim
zdaniem fundamentalnych kwestii tj. postępowanie strażaka w strefie zagrożenia
wybuchem, roli oficera bezpieczeństwa (safety officera), znaczeniu roty Rapid Intervention Team (RIT) i sygnale
ostrzegawczym „Fanfara”. Wszystko to powinno się znaleźć w noweli tego
rozporządzenia.
Działania w strefie zagrożenia wybuchem
Temat postępowania w przypadku stwierdzenia strefy zagrożenia wybuchem to
bardzo ważny obszar likwidacji zagrożeń, który „chodzi” gdzieś w świadomości
strażaków (że jest oczywiście bardzo niebezpieczny) ale kompletne też nie jest
dotychczas uregulowany w naszych przepisach BHP czy jakichkolwiek wytycznych,
bo regulaminów czy procedur przecież nie ma.
Moje zdanie w tym temacie jest następujące: Każdy sygnał dźwiękowy
urządzenia pomiarowego (eksplozymetr, toksymetr), ostrzegawczego (gwizdek APB)
to informacja dla ratownika, że występuje dla niego zagrożenie wtórne. W
przypadku sygnału ostrzegawczego APB jest to komunikat, że powietrze w butli
kończy się i powinien się wycofać bo wyjście ze strefy też może zająć mu kilka
minut (w zależności od drogi dojścia do strefy). W przypadku sygnału
eksplozymetru opuszczenie strefo powinno nastąpić natychmiast bo środki ochrony
indywidualnej stosowane przez strażaków chronią go w określonym zakresie, przed
zagrożeniami związanymi z promieniowaniem cieplnym, aktywnością substancji
chemicznych oraz zmniejszoną zawartością tlenu w mieszaninie oddechowej. NIE
ISTNIEJE SPOSÓB OCHRONY PRZED ZAGROŻENIAMI ZWIĄZANYMI Z WYBUCHEM MIESZANINY
GAZOWEJ. Dlatego działania ratownicze w zidentyfikowanej strefie zagrożenia
wybuchem nie mogą być realizowane na podstawie rozkazu przełożonego, a jedynie
ochotniczo w warunkach odstąpienia od zasad powszechnie uznanych za
bezpieczne. Myślę, że niewielu strażaków ma wiedzę, że w kopalni (po
wypadku) w przypadku utrzymującego się zagrożenia metanowego, pod ziemię nie
zjeżdżają nawet ratownicy górnicy. Dlaczego więc strażak miałby to robić?
Przecież jak każdy człowiek jest śmiertelny !!!
Oficer bezpieczeństwa - safety officer
To niezwykle ważna osoba przy każdej akcji ratowniczej i ćwiczeniach.
Często w jego rolę wchodzi sam dowódca ale przy dużych siłach i środkach i
rozległym obszarze działań wydzielenie takiej osoby od innych zadań jest
niezwykle ważne. Jego zadania mogą być obszerne ale głownie powinny polegać na:
- Monitorowaniu warunków działań
ratowniczych i ćwiczeń. Gdy istnieje ryzyko, ogłosić komunikat o ewakuacji
(np. sygnał Fanfara) lub przerwać ćwiczenia,
- Zgłaszanie stanu warunków
działań, zagrożeń i ryzyka dowódcy – KDR,
- Dopilnowanie wyznaczenie
roty/rot RIT
- Praca na planach obiektowych lub kartach obiektowych jeżeli takie są (ha, ha…) w których powinny być dane na temat odporności ogniowej obiektu z czasami do osiągnięcia jednego ze stanów granicznych
- R - nośność ogniowa
- E - szczelność ogniowa
- I - izolacyjność ogniowa
- Określanie strefy zagrożenia
- Ustalenie systemu
komunikacji pomiędzy ratownikami na miejscu zdarzenia i ćwiczeńOcenie
zagrożenia związanego z ruchem drogowym i rozmieszczeniem pojazdów i
sprzętu - podejmowanie odpowiednich działań w celu zmniejszenia tych
zagrożeń
- Monitorowanie transmisji
radiowych prowadzonych podczas akcji lub ćwiczeniach z zachowaniem
czujności kiedy korespondencja jest, niejasna lub niekompletna
- Zgłaszanie zapotrzebowania na
dodatkowe wsparcie w obszarze bezpieczeństwa, w oparciu o wielkość
zdarzenia, jego złożoność lub czas trwania akcji lub ćwiczeń
Oczywiście są to przykładowe zadania a nowelizujący rozporządzenie dalej
niech zadumają się nad zadaniami i rolą tego strażaka na miejscu zdarzenia i
ćwiczeń.
Rapid Intervention Team (RIT)
zdjecie
ze strony: http://www.pottsvillefire.com/mutual-aid-working-structure-fire-7/
Co prawda w obowiązującym rozporządzeniu BHP w paragrafie 54.2. BHP jest
wzmianka o wyznaczeniu dwóch strażaków do asekuracji ale w żaden sposób zapisy
te nie wyczerpują tematyki ratowania strażaka przez strażaka, gdy ten, czy
strażacy ci, znajdą się w sytuacji zagrożenia życia. Więcej na ten temat
napisałem w swoim wcześniejszym wpisie na blogu nawiązując do śmierci dwóch
strażaków z Białegostoku.
Zachęcam pracujących przy nowelizacji tego rozrządzenia do jego ponownej
lektury.
"Fanfara"
Niewątpliwie co powinno się znaleźć w nowelizowanym
rozporządzeniu to określenie zasad użycia dla dodatkowego sygnału
ostrzegawczego który w niezatwierdzonych do tej pory regulaminach rozwinięć
autorzy nazwali „Fanfara”.
Jest to dodatkowy sygnał pneumatyczny lub elektroniczny
jednego z pojazdów biorących udział w akcji. Ważnym jest to aby sygnał alarmowy mógł być
użyty w sytuacji zagrożenia przez każdego ratownika biorącego
udział w akcji lub ćwiczeniach. Żeby tak się stało w standardach wyposażenia
pojazdów musi być określone miejsce ulokowania przycisku sygnału. Bezwzględnie
oprócz miejsca w zasięgu ręki kierowcy i dowódcy musi być on też być łatwo
dostępny oraz zwizualizowany w skrytce przy autopompie.
Jak on działa i jak reagują wyszkoleni ratownicy na jego sygnał doskonale
obrazują filmiki załączone w linkach:
a zasady użycia zaczerpnę wprost z projektu regulaminów rozwinięć.
Puenta
Emocje po śmierci dwóch strażaków z Białegostoku
opadły. „Urzędnicza analiza” zrobiona. Nic z niej nie wynika, konsekwencji w
zakresie BHP żadnych (no bo skąd jak wszystko było podobno prawidłowo). Wielu
kolegów i przełożonych zapewne zapomniało lub nie chce pamiętać o ich śmierci
ale ja naprawdę zadam te pytania:
Co zrobił system od tego czasu?
Jak chroni pozostających w służbie aby się to nie
powtórzyło?
Co zostało zmienione?
Czy sukcesy zakupowe na ilość i radość z czyszczenia
paragrafów ustawy modernizacyjnej nie pozwalają pamiętać?
Cały czas niejako się zapomina, że: W TEGO TYPU
SYTUACJACH WINNY JEST ZAWSZE SYSTEM. POSZCZEGÓLNI STRAŻACY SĄ PRZEWAŻNIE
OFIARAMI WADLIWYCH ROZWIĄZAŃ SYSTEMOWYCH ALBO ICH BRAKU.
Nowelizując to rozporządzenie dostawimy zapewne
gdzieniegdzie przecinki, wyrzucimy ewidentne głupoty jak np. „§ 91. 3
W przypadku konieczności wejścia przez otwory w ścianach budynku, ustawia
się drabinę z boku otworu, w sposób umożliwiający bezpieczne przejście z
drabiny na dolną krawędź otworu……” i oczywiście
ogłosimy sukces.
No ręce opadają.
PS. Pomimo skrajnego pesymizmu do
organizacyjnych poczynań rzeczywistości ratowniczej zachęcam czytelników
mojego bloga do komentowania i przedstawiania licznych propozycji do zapisów
tego rozporządzenia. Chodzi o tematy hasłowe, nie szczegółową
analizę paragrafów. Tym niech się zajmą Ci którzy biorą za to pieniądze.
Masz tu instrukcję od szpadla, a teraz weź kilof i pograb liście... Jakie to... NASZE. Jednocześnie jakie to smutne.
OdpowiedzUsuńA po Białymstoku - masz tu strażaku superlinkę strażacką i się przypnij. To nic, że nawet drugiego karabinka nie ma... może się zorientujesz jak wypadnie koniec z pokrowca. Do tego wielka nowelizacja rozporządzenia nadal w istotnych elementach kuleje. Pytanie: w jaki sposób odbywała się kontrola czasu pracy w aparacie w zdarzeniu w Białymstoku? Kolejne pytanie: jak długo z rotą nie było kontaktu? A teraz pytanie ostatnie: Dlaczego projekt rozporządzenia pomimo tak widocznego problemu kontrolę czasu pracy traktuje "w miarę możliwości"? Tablica suchościeralna i marker kosztuje 50zł. Miliardy w modernizację a tu nie ma 50zł? No coś jest nie tak. Poszczególne komendy przestały czekać i biorą sprawy we własne ręce realizując zagadnienie często z inicjatywy Podziału Bojowego. Halo góra! Tam na dole to już jest krzyk rozpaczy! Wielki opis, że drabinę trzeba dostawić z boku, a potem przyjeżdża IGO i co? I pytają o REGULAMINOWE SPRAWIANIE DRABINY ZS-2100 i domagają się sprawienia w 4 osoby... Ręce opadają. Co my chcemy osiągnąć nowelizacją rozporządzenia? Nagrać nowy program do tv "Taniec ze szczeblami"? czy w końcu zrobić coś dla bezpieczeństwa strażaka. Mamy mnóstwo nowych hal produkcyjnych, ale one za 10-15 lat będą stare i zaczną płonąć. Co będzie wtedy? Trzeba uderzyć ręką w stół żeby za ileś lat takich tragedii nie było co tydzień. Ktoś powie - szkolić. No jasne! Eureka! Zrobimy ćwiczenia, na których wpadamy do budynku tak oświetlonego i z taką widocznością, że Stevie Wonder by się tam nie zgubił. Na szczęście jest już baza, która pozwoli uświadomić istotę pracy w zadymieniu i w takich warunkach szkolić i uczyć. Ale na to potrzeba czasu. Czasu, którego nie będziemy mieli więcej, a teraz kiedy za coś się zabrano to okazuje się, że nic to nie da. Potrzebujemy reformy sprzętowej, systemowej, ideologicznej. Potrzebujemy narzędzi - tablic kontroli czasu pracy, lin osobistych umożliwiających przypięcie się do linii czy samoratowanie. Potrzebujemy przepisów - regulaminów, zasad, procedur. Ale najbardziej potrzebujemy zmian mentalnych. Czas pochylić czoło nad własnymi błędami i w końcu wyciągnąć WNIOSKI. Ale nie takie, że "parametry taktyczne zostały wykorzystane bla bla bla". Wnioski, które nie będą jednocześnie karać i szykanować, tylko takie które poprawią nasze BEZPIECZEŃSTWO. Tylko kiedy te trzy aspekty poruszone zostaną razem mamy szansę na powodzenie.
Dziękuję, bez odbioru.
Bardzo ciekawy i ważny wpis. Ja zwrócę uwagę na jeszcze jeden aspekt. Rozporządzenie dotyczy strażaków PSP ale także co równie ważne strażaków OSP. Każda zmiana będzie więc dotyczyła bardzo dużej grupy ratowników liczonych w setkach tysięcy. Jest to więc problem o wielkim kalibrze, zarówno jeśli chodzi o aspekt ludzki jak i o ewentualne konsekwencje finansowe ( rozważnych lub co gorsza nierozważnych pomysłów). Nie można więc w tak lekceważący sposób podchodzić do kluczowego i bardzo ważnego zagadnienia. W kontekście tez artykułu misję, taktykę i standardy czy procedury należałoby rozciągnąć na całą ochronę przeciwpożarową. Czy KG wysyłając pismo do nielicznych behapowców, którym każe znowelizować rozporządzenie (lub podać tezy, zapisy) zdaje sobie sprawę jaką robi niestosowność?! Czy jest tam ktoś na pokładzie, który widzi całość systemu i jego bezpieczeństwo? Oczywiście nie! Obraz realny jest dużo gorszy niż zakreślił autor wpisu. W okresie gdy wojna ze starymi strukturami OSP nie jest nawet jakoś szczególnie kamuflowana szykuje się kolejny kwiatek w zakresie bezpieczeństwa po uszczęśliwieniu całej ochrony przeciwpożarowej wiekopomnym trójczęściowym ubraniem ( które zresztą obecnie jest silnie kontestowane przez ZGOSPRP). KGPSP jest już od dawna w stanie agonalnym jeśli chodzi o przewodzenie formacji a takie działania tylko przyspieszają rozpad ochrony przeciwpożarowej. Jakie jest wyjście? Proponuję rozejrzeć się właśnie po strażakach OSP. Znajdzie się tam zapewne spora grupa zawodowców od BHP, którzy ogarną temat i wspomogą słabe PSP w tym zakresie. Ale na początku oczywiście trzeba sobie uzmysłowić po co jesteśmy, co mamy robić, jak mamy to robić i … za ile!
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu obserwuję tego bloga i powiem szczerze jestem pod wrażeniem. MSWiA i Komenda Głowna PSP ma tutaj gotowe drogowskazy reformy ochronny przeciwpożarowej w Polsce i chyba tylko marne kompetencje i małostkowość ludzi odpowiedzialnych za nią nie pozwala im czerpać z tych gotowców.
OdpowiedzUsuńDziwię się ministrowi Brudzińskiemu, że tego nie widzi i pozwala co by nie było wiodącej formacji ratowniczej by zjeżdżała po równi pochyłej w dół.
Panie Ministrze czas zdjąć te różowe okulary.
A gdzie można zobaczyć tekst projektu nowego rozporządzenia? Jakiś link.
OdpowiedzUsuńhttps://drive.google.com/open?id=0B8KIpAwV7HpOZGtCWUlWbkNyNXFrckE0enNINkdNSVZ4VmFR
UsuńUpraszam się uprzejmie, aby nie propagować nieprawidłowej formy "oficer bezpieczeństwa", dopóki jeszcze nie zdążyła się trwale przyjąć. To jest niewłaściwe tłumaczenie, a raczej właściwie brak przetłumaczenia angielskiego officer, które oznacza po prostu funkcjonariusz. Każdy krawężnik w krajach anglojęzycznych nazywany jest officer niezależnie od stopnia i korpusu. Natomiast u nas jest to słowo ma precyzyjne znaczenie. Jasne że przecież, że zagadnieniami bezpieczeństwa nie musi być fizycznie człowiek z korpusu oficerskiego.
OdpowiedzUsuńJeśli utrwali się u nas ta forma, a niestety tak się dzieje, staniemy się na własną prośbę ofiarami językowego bałaganiarstwa.
Przyjedzie jaki Anglik i zrobi oczy w jakim Bantustanie podejrzeliśmy, że do pilnowania aparatów, czasu pracy, czy tam asekuracji u nas trzeba studia wyższe kończyć.
No bardzo ciekawy i ważny komentarz. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPragnę zauważyć, że ja nie propaguję „nieprawidłowej formy” a jedynie artykułuję problem, który jest niezwykle istotny z punktu widzenia bezpieczeństwa działań interwencyjnych. Jaka ostatecznie nazwa takiej osoby przyjmie się w polskich rozwiązaniach prawnych to kwestia drugorzędna, ważne aby ona w końcu się pojawiła w „polskiej taktyce” (używam celowo cudzysłowia bo jej tak naprawdę nie ma a jak ktoś uważa, że jest to gdzie to zapisane i zatwierdzone).
Co do kwalifikacji to uważam podobnie, że oczywiście nie musi to być oficer po SGSP czy innych szkołach zaocznych, ważne aby był to strażak z dużą wiedzą praktyczną z zakresu działań interwencyjnych, inżynierii bezpieczeństwa pożarowego, techniki pożarniczej, środków ochrony indywidualnej i z wyobraźnią. Znam wielu strażaków OSP którym z pełną odpowiedzialnością powierzył bym taką funkcję i będąc w czynnej służbie ją powierzałem.
Jestem, za czystością języka ratowniczego i od wielu lat podnoszę problem natury fundamentalnej tj. poprawnej formy pisania nazwy formacji - STRAŻ. Chodzi oczywiście o używanie polskich liter jak Ż a nie Z z kreską. Wszystkie komendy, które zapytałem w formie pisemnej, podczas procedury przetargowej czy zezwolą aby ich nowe ubrania ich strażaków miały poprawną nazwę formacji odpowiedziały, że nie wyrażają zgody. Strasznie to przykre a może nawet żałosne.
Jak napisałem w głównych tezach mojego wpisu wszystko musi z czegoś wynikać i mieć swoją kolejność tj. zadania straży musza wynikać z misji, na to musi być nałożona taktyka oraz standardy sprzętowe i do tego zasady BHP. Zaczynanie od zasad BHP to tak jakby na zdarty silnik samochodu nakładać nową karoserię. Pomimo, że będzie ładnie wyglądał daleko nie pojedzie.
PS. Ostatnio przeglądałem program jednej ze strażackich konferencji naukowych i ludzie z tytułami naukowymi mieli w tytułach swoich wystąpień środki ochrony osobistej zamiast środki ochrony indywidualnej. Niby znaczy to samo ale jednak jest to niepoprawiane, począwszy od dyrektywy.
Proszę zaproponować swoja nazwę osoby zajmującej się bezpieczeństwem na miejscu zdarzenia czy ćwiczeń.
Ciekawe sformułowanie o „Bantustanie”. Chyba z felietonów redaktora Michalkiewicza?
cz. 1
UsuńJest duże prawdopodobieństwo, że mamy na myśli zbliżone efekty, co najwyżej różnie je formułujemy, bądź akcentujemy drogi dochodzenia do tych efektów. Ja problem widzę trochę głębiej i niestety uważam, że jest nierozwiązywalny.
W dużym skrócie, naprawdę w dużym, bo tu naprawdę można szczegółowo wszystko rozpisać, włącznie z całą ścieżką dowodową.
Mamy dwa modele funkcjonowania. Centralny, w którym wszelkie regulacje płyną od góry (nasz Kraj tu przoduje) i model oddolny – w zasadzie wszystkie kraje, którym zazdrościmy szeroko pojętego postępu i innowacji. Oczywiście oba modele występują w rozlicznych odmianach, także takich, które celują gdzieś w okolice środka pomiędzy tymi modelami. Ale nie o tym.
Otóż oba modele przynajmniej teoretycznie posiadają zalety i wady. Proszę to sobie sprawiedliwie przeanalizować we własnym zakresie. Tak, model centralny też deklaratywnie może mieć zalety (np. można założyć wyższy stopień standaryzacji sprzętu, działań itd., teoretycznie niższe koszty funkcjonowania – zakupy centralne - silna pozycja molocha itd). Niestety rzeczywistość, a szczególnie obserwacja wieloletnia pokazuje, że model centralny przegrywa i to zdecydowanie.
W naszym Kraju posiada wszystkie wady tego modelu, natomiast nie występują praktycznie żadne zalety. Jednocześnie jest to odpowiedź na pytanie – dlaczego nie ma polskiej taktyki. Bo w modelu centralnym tylko centrali wolno formułować oficjalne i obowiązujące treści. Cała podległa struktura wyłącznie mieli powietrze. Błąd poznawczy w tym miejscu polega na tym, że o słabość najczęściej podejrzewa się elementy tego dołu (np. powszechnie całe szkolnictwo pożarnicze), a nie głównego winnego, czyli owej centrali, która sobie wyłącznie nadała status nadrzędny, ale nie ma praktycznie żadnego potencjału do sprawowania tej roli. To jest kompletna kapitulacja i klęska. Zresztą, może i dobrze, ponieważ jedyna praktykowana obecnie formuła aktywności poszczególnych biur KG, to „w nieprzekraczalnym terminie xxx należy dostarczyć yyy”, potem to łańcuszkiem idzie po całej drabince i trafia do szeregowego podziałowca, biurowca, który pisze „opinię do rozporządzenia” dla komendanta na wczoraj.
cz. II
UsuńZ wrodzonej złośliwości dodam, że w innych instytucjach centralnych surowo karane jest rozpasanie centralnych biurokratów, którzy swoją pracę opierają na wymuszeniu z dołów. W takich LP lasach państwowych, gdzie Marucha ma pilnować pieniędzy – czyli siedzieć w lesie, a każdy etat, to masakryczne pieniądze, nie wolno (!) zwracać się do terenu o dane (najczęściej statystyczne i zestawieniowe, podobnie jak u nas), których centrala nie posiada, lub własnymi siłami nie może pozyskać, wyliczyć etc. Taka praktyka jest karana, dlatego że tęsknoty tego rodzaju zawsze są u urzędników centralnych. No ale leśniki mają łatwy wskaźnik – pieniądze, w straży jedyny wskaźnik to sympatia społeczna, która jest na kredyt i nieustannie wysoka, więc w straży absolutnie wszystko jest doskonałe.
Wracając do tematu. Tak, mniej więcej tak jest. Z misji powinny wynikać cele, z celów zadania, a te jako reprezentacja fizyczna powinny być stale doskonalone. U nas w straży tak nie jest kropka. Nie posługujemy się funkcją celu czy zadania dokonując zakupów czy regulując. To jest zaprawdę duży temat do omówienia, fundamentalny.
Natomiast warto rzucić okiem jak rozwiązuje się to w modelu oddolnym, dla nas całkowicie obcym. Żeby nie sięgać do zagranicy, bo to zawsze fajna meta, wystarczy spojrzeć na nasze podwórko – także służba, ale zdrowia. Jaką funkcję pełni ministerstwo. No bo o dziwo, nie ma Komendy Głównej Służby Zdrowia, taka ciekawostka i oby nigdy nie powstała bo wymrzemy.
Ministerstwo otóż zapewnia jedynie rodzaj czapy prawnej. Zbiór elementarnych reguł funkcjonowania systemu, podkreślam – elementarnych. Jakie warunki musi spełniać leczący, lekarstwo, placówka lecznicza, system opieki i niewiele ponadto. To jest szlichta prawna. Natomiast to co jest poniżej – to jest już sztuka lekarska. Warto się temu przyjrzeć i zastanowić. I co, czy uznajemy, ze grozi nam szalona plaga konowałów, którzy, każdy na własną rękę leczą nas bez taktyki lekarskiej 'gdzie zapisana i podpisana'? No raczej nie, choć nasz system zdrowia też nie jest wzorowy i niektóre cechy romantycznego systemu centralnego stara się usilnie pielęgnować (izby lekarskie i sądy lekarskie). A dlaczego tak jest? A no dlatego, że w systemie służby zdrowia jest przepotężny mechanizm oddolny. Od szeregowego medyka, po szkolnictwo po organizacje (hmm, mafie?). I to działa! A tym przykładem nawiązuję do dokładnie analogicznych mechanizmów w służbach ratowniczych (ale tych czerwonych - strażackich) w krajach, które oceniamy jako wiodące. Naprawdę. Tam centrala zapewnia czapę, natomiast wszystko co jest pracą powstało oddolnie!
I niestety właśnie tego nie zmienimy, bo to by oznaczało zmianę wszystkiego...
Na tym będę powoli kończył, choć dopiero dotknąłem istoty rzeczy. Napomknę jedynie, że sytuacji nie poprawia ogromne przeregulowania prawne, które mają ambicję opisać i uregulować wszystko. W latach 60. i 70. centrala jeszcze potrafiła dość płynnie nadążać za problemami. Nie zawsze trafnie, ale jednak. I to używając maszyn do pisania i papieru z kalką. W zasadzie jeśli posiadamy nadal jakiś dorobek, to pochodzi on z tamtych lat.
Na koniec śpieszę z wyjaśnieniem, że nie dostąpiłem łaski wiary w pana Michalkiewicza, znajdujemy się, że tak powiem na przeciwnych biegunach, co nie oznacza, że muszę nie zgadzać się z każdym Jego zdaniem. Ale kojarzony być nie chcę, więc odszczekuję zarezerwowane dla Niego słowa.
Jeszcze mała prośba, w treści:
Usuń"których centrala nie posiada", proszę o zmianę na "które centrala posiada", błąd odwraca znaczenie zdania.
Pozdrawiam
Bardzo ciekawy i ważny głos w rozważaniach.
OdpowiedzUsuńGeneralnie polskiemu ratownictwu brakuje dyskusji na takim poziomie o sprawach systemowych a przecież każdy większy pożar czy katastrofa obnażają nieporadność organizacyjną ksrg, słabość jego dotychczasowych struktur, bezsilność centralnego kierowania, brak spójności i małą efektywność (pomijając medialną bo tu jesteśmy mistrzami). No nie badamy też jakości, co by nie było podstawowego parametru w rozwiniętym technologicznie społeczeństwie, gdyż każda akcja jest sukcesem - bo tak ma być. Zatem częstokroć każda większa akcja ratownicza staje się trudnym egzaminem i bolesną lekcją zarówno dla poszkodowanych jak i ratowników.
Zgadzam się ze swoim interlokutorem, że lepszą i efektywniejszą formą budowania skutecznego systemu ratowniczego jest inicjatywa oddolna jednak współczesny system ratowniczy na poziomie państwa musi moim zdaniem posiadać:
1. Spójność i jednolitość w warstwie koordynowania działań
2. Wspólne
• planowanie
• procedury
• łączność
3. Możliwość wymiany informacji i korzystania z baz danych
4. Ujednolicony system szkolenia
Jak budować taki system? Jak wspomniałem wyżej a kolega napisał. Na pewno od dołu, a nie od góry bo wszystko co dotyczy szeregowego strażaka/ratownika nie powinno się odbywać bez niego. Zagrożenia są lokalne więc podstawą systemu reagowania też powinny być wydolne struktury lokalne nie skrepowane biernością i niechciejstwem „góry”. Niemniej jednak pragnę zwrócić uwagę, że w krajach o bogatej kulturze bezpieczeństwa rozwiązywanie problemów bezpieczeństwa jest wielopoziomowe i rozpatrywane (determinowane) w wielu aspektach. Nawet jak z pozoru wygląda, że temat załatwiany jest oddolnie to jak by się głębiej przyjrzeć sprawie - to jest dobre prawo na poziomie ogólnym, są porządne normy i wymagania techniczne, są instytucje nadzoru i badania rynku, są instytucje certyfikujące oraz świadomi zagrożeń producenci (zarówno pod kątem technicznym i wymagań, jak i odpowiedzialności prawnej za wadliwy produkt). A na koniec jest sprawny system prawny, sądownictwo i działający właściwie sektor ubezpieczeniowy oraz jest duży poziom świadomości obywateli i instytucji występujących w ich imieniu. Tam nie da się łatwo schować ewidentnych porażek. U nas, czego chyba nie trzeba tego nazbyt uzasadniać, brakuje wszystkich tych elementów - stąd oddolna inicjatywa w zakresie problemów bezpieczeństwa (czy zagadnień systemowych/odcinkowych) mimo, że z pozoru daje nawet lepsze efekty to w kontekście całości sprawy często wygląda na improwizację lub w najlepszym wypadku próbę ominięcia największych "raf systemowych".
Temat na szeroką dyskusję i konferencję naukową ale oczywiście, dla każdego ratownika powinno być od zawsze oczywiste, że „dobrozmianowe” poczynania KG należy oglądać z każdej strony bardzo uważnie i nie przyjmować ich jako wyznacznik wysokiego poziomu bezpieczeństwa. Najlepszym przykładem są poczynania zrobione przy wprowadzeniu nowatorskiego rozwiązania w sprawie ubrań. Wiara, że sama wymiana kadr, bez głębszej zmiany w funkcjonowaniu tego patologicznego systemu, który w ten sam sposób funkcjonuje od kilkudziesięciu lat - jest pozbawiona skrajnie nieracjonalna. A szczególnie szkodliwym złudzeniem jest to, że "nasi - jako moralnie lepsi", będą się zachowywać zasadniczo inaczej od "nienaszych". Bez względu na sposób rozwiązania problemu na początku i na końcu zagadnienia jest profesjonalne podejście, a tego nawet na horyzoncie jeszcze nie widać.
Ja nie siedzę w temacie zbyt głęboko i może dlatego nie wiem, czemu KP/KM i OSP nie mogą sobie kupić najlepszych ubrań, na jakie je stać, aby tylko (?) spełniały normy europejskie (bo od 2004 Bulanda też należy)? Może jest w nas jakiś pierwotny, niewolniczy strach przed "naczalstwem"? Socjalistyczna wiara w omnipotencję "centrali"? Ale jak zginął poparzony strażak ochotnik, to ta centrala ograniczyła druhom (to nieprzypadkowa nazwa strażaków-ochotników) dostęp do informacji o zdarzeniu... I kładła nacisk na kwity o szkoleniu (?) w zakresie dowodzenia (?)... Na pytanie ochotników, co robić w razie wezwania do pożaru i braku w składzie osoby z uprawnieniami odpowiedziałem pytaniem: to pojedziecie do sąsiedniej wioski, gdzie wszystkich znacie, czy nie? - odpowiedzieli, że oczywiście.... I po temacie...
OdpowiedzUsuńA jak KOMENDA zapyta kto dowodził? - to powiecie że nikt..... Każdy robił swoje i uratowaliście starszą panią i dwie krowy... Bez dowodzenia.... Bo nie ma (na razie?) w tym kraju zakazu ratowania.... Bierna akceptacja przez poziom wykonawczy i społeczności lokalne absurdalnych, centralistycznych regulacji to, oprócz obniżenia poziomu bezpieczeństwa, marnowanie rzeczy najcenniejszej - twórczej aktywności społecznej...
Ciekawe uwagi, prowokują do pytań o charakterze zasadniczym, czy przypadkiem rozwój biurokracji i upolitycznienie w naszej formacji nie ograniczają skuteczności działania? Pionowa hierarchizacja niby ułatwia utrzymanie porządku i skuteczne zarządzanie tysiącami strażaków, ale bez oddolnego sprzężenia zwrotnego KG popadnie w poczucie nieomylności - i to jest koniec szansy na rozwój. Rozwój oceniany na podstawie analizy jakości, a nie deklaracji rzeczników prasowych. Media zazwyczaj prezentują cielęce uwielbienie dla dzielnych strażaków - to w pewnym sensie działanie prospołeczne - nie można znękanego narodu pozbawiać wiary w najwyżej ocenianą grupę... Wewnętrzne mechanizmy analizy działają tak jak w sprawie tragedii w Białymstoku, ubrania wprowadza się tak, jak widać powyżej, związki zawodowe....
UsuńChyba jedyna nadzieja w mediach społecznościowych, póki Panu T.K. nie zamkną tego bloga.
Dużo tu dyskutowano o bezpieczeństwie strażaków, ale jest pytanie o poszkodowanych - czy ktoś anonimowo wie, czy dziewczynki z Koszalina były reanimowane - zwłaszcza, czy starczyło sprzętu do kpp?
OdpowiedzUsuńNie były.
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem jak to nie były?
OdpowiedzUsuńJeżeli tak, to jakie były przesłanki do odstąpienia od RKO?
Słuchając przekazów medialnych i wypowiadających się w nich strażaków zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości odnośnie prowadzenia tej akcji ratowniczej i to zarówno w aspekcie strażackim jak i medycznym.
Myślę, że wiele wątpliwości można by wyjaśnić odnosząc się do doktryny zdarzeń masowych. Bardzo mnie ciekawi jaki był charakter tego zdarzenia. Koszalin to duże miasto i dostępność sił i środków w pierwszej fazie akcji ratowniczej była na pewno znaczna.
OdpowiedzUsuńW przekazach medialnych samych strażaków i polityków, jak obserwuję, idzie raczej na dezinformację niż w kierunku rzetelnego wyjaśnienia tego dramatu, no ale może się mylę i dowiemy się jak było oraz dlaczego odstąpiono od resuscytacji.
W zdarzeniu masowym wobec deficytu możliwości wobec zapotrzebowania czerwonych osoby bez czynności życiowych (najbardziej czerwone) nie są reanimowane... w Koszalinie nie wiadomo - może medycy odstąpili, po zbadaniu poszkodowanych, od dalszych medycznych czynności ratunkowych, a może to strażacy odstąpili od resuscytacji - jeżeli tak, to ciekawe, na jakiej podstawie? jeżeli stan poszkodowanego nie wyklucza skuteczności resuscytacji i są możliwości techniczne - to strażakom wypada rozpocząć rko - jak nie u wszystkich, to przynajmniej u osoby, u której można to zrobić najszybciej... Ale to spekulacje, merytoryczny komentarz zależy od dostępności do informacji - PSP pewnie zrobi analizę i w ramach doskonalenia zawodowego udostępni strażakom z podziału bojowego. Co do PRM - małe szanse, albowiem według rozporządzenia:
OdpowiedzUsuń"...7) opis sposobu współpracy jednostek systemu z jednostkami współpracującymi z systemem Państwowe Ratownictwo Medyczne na obszarze województwa, w zakresie:
a) procedur współpracy,
b) organizacji wspólnych ćwiczeń i analizy działań ratowniczych oraz procedur powiadamiania, alarmowania, dysponowania i koordynowania działań ratowniczych w przypadku zdarzeń pojedynczych i zdarzeń powodujących stan nagłego zagrożenia zdrowotnego znacznej liczby osób, o których mowa w art. 30 ustawy,
c) kompetencji i trybu podejmowania działań,
d) obiegu i wymiany informacji;"
to są dane, które nie podlegają upublicznieniu w Biuletynie Informacji Publicznej, a gdzie mogą być dostępne - nie podano. To trochę pasuje do założeń projektów tego rozporządzenia interpretowanych przez dziennikarzy, jako próba utajnienia informacji o działalności ratownictwa medycznego....
Kolega @anonimowy pisze o zdarzeniach masowych ale „nowe” Zasady Organizacji Ratownictwa Medycznego w KSRG z 2013 roku zatwierdzone ręką ówczesnego KG PSP nic nie „wspominają” w załączniku nr 10, że w zdarzeniach masowych można odstąpić od resuscytacji.
OdpowiedzUsuńhttps://www.straz.gov.pl/download/1854
Rzeczywiście 01 KG zapomniał o zdarzeniu masowym, jako jednej z przesłanek do odstąpienia od rko... Ale to nie specjalny problem, bo w przypadku deficytu możliwości wobec czerwonych logika nakazuje ratować żyjących... I dlatego ciekawy jest rzeczywisty przebieg zdarzenia, bo wczesna faza zdarzenia masowego jest niezwykle trudna, a decyzje muszą być bardzo szybkie.
OdpowiedzUsuńDziś poznaję fascynujący świat bezpieczeństwa i higieny pracy strażaka – inspirujące i ważne zagadnienie!
OdpowiedzUsuńFajnie, że możemy dzięki Tobie poznać jak wygląda praca w straży pożarnej od tej drugiej strony.
OdpowiedzUsuńTo zrozumiałe, że nowelizacja przepisów dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy w formacji strażackiej budzi wiele refleksji i dyskusji. Istotne jest, aby zmiany były przeprowadzane w sposób skoordynowany i uwzględniały rzeczywiste potrzeby oraz warunki pracy strażaków.
OdpowiedzUsuń