Przejdź do głównej zawartości

Problematyka środków ochrony indywidualnej polskiego strażaka


Środki ochrony indywidualnej to obok sprzętu i dobrze wyszkolonych kolegów, najlepszy przyjaciel strażackiej doli. Towarzyszą strażakowi przy zmianie służby, przy każdej akcji pomagają ograniczyć wpływ występujących zagrożeń. Umożliwiają pracę w niebezpiecznym środowisku, jeżeli są dobrej jakości pozwalają "przetrwać" w sytuacji awaryjnej, jednocześnie wyróżniają i zdobią, dodając niejako powagi oraz prestiżu. 
Zgodnie z definicjami określonymi w przepisach prawa za środek ochrony indywidualnej przyjmuje się urządzenia lub wyposażenie przeznaczone do noszenia bądź trzymania przez użytkownika w celu ochrony przed jednym lub większą liczbą zagrożeń, które mogą mieć wpływ na jego zdrowie lub bezpieczeństwo.  Ze względu na znaczący postęp zachodzący w technice materiałowej środki ochrony indywidualnej są coraz doskonalsze, bardziej uniwersalne a przede wszystkim coraz bardziej ergonomiczne. Odzwierciedleniem rosnących możliwości materiałowych są częste zmiany norm i przepisów dostosowujących rzeczywistość technologiczną do niezbędnych wymagań związanych z zagadnieniami ochrony indywidualnej. Ten optymistyczny wstęp nie powinien jednak mylić postronnego obserwatora, a zapewne nie zwiedzie dobrze wyszkolonych ratowników PSP czy strażaków OSP.
W niemal każdej jednostce słyszy się, że coś jest nie tak, że kwatermistrz kupił, ale tak by zgadzał się „normatyw”. Słyszy się, że ubranie ma niskiej jakości komponenty, jest źle skrojone, ma nieprzemyślane rozwiązania konstrukcyjne nie ułatwiające pracy, kiepskie taśmy, rzepy, napy a w efekcie końcowym źle „współpracuje” z rękawicami. Można by tak długo wymieniać.
Osobnym zagadnieniem są niestety słabo przemyślane normatywy, nie uwzględniające realnych problemów występujących podczas akcji ratowniczej jak i po akcji z pominięciem norm higienicznych. Strażak posiadając tylko jedno ubranie specjalne, często przemaczając je i brudząc przy akcji wie, że do kolejnej akcji na służbie pojedzie gorzej zabezpieczony. Zarówno na mrozie, jak i w kilkudziesięciu stopniowym upale, wewnątrz budynku i przy pożarze traw czy lasu, a także przy wypadku na drodze - pracuje w tym samym ubraniu. Wchodząc do palącego się budynku oraz prowadząc akcję w przestrzeni otwartej używa tego samego hełmu. Ma buty, dla których  zgodnie z normatywem przewidziano żywotność do tzw. zużycia, pomimo, że po kilku latach użytkowania (mimo trwałości konstrukcyjnej) nie są one czyste i pachnące, aby zapewnić niezbędną higienę stopy. Wszystkie te zagadnienia, co oczywiste, zajmują także wiele miejsca w dyskusjach internetowych strażaków i są bogato komentowane mieszcząc się w czołówce najbardziej interesujących tematów. Czy zatem z zagadnieniami dotyczącymi środków ochrony indywidualnej u polskich strażaków jest wszystko w porządku? Czy polscy strażacy wyposażeni są optymalnie i osiągnęli tej dziedzinie poziom europejski? Czy można coś poprawić lub zrobić lepiej?
Strażak w swojej działalności interwencyjnej spotyka się z wieloma zagrożeniami. Zaryzykować można by tezę, że jego praca to taki rodzaj koktajlu. Zagrożenia cieplne i niska temperatura, prąd, woda, niebezpieczne media i użytkowany sprzęt. Czynniki chemiczne i biologiczne, operowanie na wysokości oraz przy słabej widoczności, a tak naprawdę  to niemalże wszystko co można sobie wyobrazić. Wszak strażak ma być wszędzie tam, gdzie wszyscy inni uciekają, a on ma im nieść pomoc likwidując zagrożenie. Taka różnorodność występujących zagrożeń i konieczność ich likwidacji wymaga niejednorodnego podejścia do stosowanych środków ochrony indywidualnej, wszak każde zagrożenie ma inną naturę. Pewne jest natomiast jedno, że pomagając innym szkodzić sobie nie wypada i nie można. Starzy ratownicy mawiają „działania bardziej bezpieczne dla ratownika to działania bardziej efektywne dla poszkodowanych”. Tak więc z cała pewnością analiza występujących zagrożeń i dobór do nich stosownych środków ochrony powinny być fundamentem profesjonalnego przygotowania strażaków. A czy są???
Tworząca się po zmianach ustrojowych Państwowa Straż Pożarna przejęła do nowej formacji strażaków z posiadanym umundurowaniem i ekwipunkiem. Strażak ubrany w „moro”, ze srebrnym hełmem na głowie, przepięty parcianym pasem i uzbrojony w toporek musiał prowadzić skuteczne działania  ratownicze. Stopniowo wprowadzano zmiany. Pojawiło się nowe ubranie bawełniane koloru granatowego z pasami odblaskowymi, pojawił się hełm w kolorze czerwonym, do użycia weszły kominiarki i sygnalizatory bezruchu. Jednak zmiany te w sposób diametralny nie zmieniały poziomu zabezpieczenia polskich strażaków. Ciągle nie wprowadzano rozwiązań uważanych jako bezpieczne w Europie i opisanych w stosownych gdzie indziej normach europejskich. Były nawet  problemy z wdrażaniem norm polskich. Ubranie specjalne spełniające wymagania normy EN 469 wprowadzono do użytkowania w PSP dopiero w roku 2004 podczas gdy europejska norma została opublikowana blisko 10 lat wcześniej natomiast polską normę wprowadzono w 1998 r. Zasadniczy przełom nastąpił w roku 2004 po przystąpieniu Polski do UE.
Obowiązująca w Unii Dyrektywa 89/686/EWG nakładała na Polskę obowiązek ujednolicenia przepisów prawnych dotyczących środków ochrony indywidualnej występujących w innych państwach wspólnoty.
Przepisy dyrektywy zobowiązują producenta środków ochrony indywidualnej lub jego upoważnionego przedstawiciela, (przed ich wprowadzeniem do obrotu) do spełnienia wszystkich wymagań w niej zawartych (tzw. wymagań zasadniczych). Określają one warunki i tryb dokonywania oceny zgodności oraz sposób i wzór ich oznakowania. Przyjmuje się, że spełnienie przez producenta wyrobu określonych norm zharmonizowanych daje domniemanie zgodności tego wyrobu z wymaganiami zasadniczymi. W związku z tym, że praktycznie dla wszystkich środków ochrony indywidualnej użytkowanych przez strażaka określono stosowne normy to ich stosowanie w sposób oczywisty stało się obowiązkowe. W ten oto sposób nastąpiło realne zbliżenie do standardów występujących u strażaków w UE, tak opornie dotychczas wprowadzanych. Należy sobie zadać pytanie. Skoro wymagania zasadnicze są takie same to dlaczego odczucia polskich ratowników są takie, że mają dużo gorsze środki ochrony indywidualnej niż np. ich koledzy z Niemiec, Austrii czy Francji.
Odnosząc się do przepisów dyrektyw przenoszonych na grunt prawa krajowego, nie sposób nie zauważyć, że zagadnienia ŚOI regulowane są także innymi przepisami. Strażaków PSP dotyczą szczegółowe akty prawne, których delegacja wynika wprost z art. 61 ust. 5 i 6 ustawy o PSP, a strażaków ze wszystkich jednostek ochrony przeciwpożarowej dodatkowo rozporządzenia wydanego na podstawie art. 7 ust. 14 ustawy o ochronie przeciwpożarowej, na mocy którego  ŚOI wymienione w rozporządzeniu powinny posiadać świadectwa dopuszczenia wydane przez CNOBOP PIB w Józefowie.
Tak dużo uregulowań prawnych, szereg jednostek certyfikujących, autorytet Komendanta Głównego PSP i zasłużonej instytucji jaką jest CNBOP (w połączeniu z przepisami i normami unijnymi), powinny dawać pełną gwarancję najwyższego poziomu zabezpieczeń. Czy zatem wszystkie te akty prawne obowiązujące w Polsce tworzą wartość dodaną do wspomnianych wyżej wymagań zasadniczych? Czy rzeczywiście osiągnęliśmy ten najwyższy lub chociażby odpowiedni poziom zabezpieczeń, po już ponad 25 latach funkcjonowania PSP? W mojej ocenie nie!
Wystarczy przyjrzeć się filmom szeroko dostępnym w Internecie, czy chociażby wspomnieć śmierć naszych kolegów prowadzących działania, gdzie stwierdzono, że nie stosowali odpowiednich ŚOI. A dlaczego nie stosowali? Czy tylko dlatego, ze nie mieli wiedzy, wyszkolenia i świadomości o konieczności ich stosowania?
Próbując odpowiedzieć na te pytania można tak na szybko zestawić sobie rozwiązania stosowane przez polskich strażaków i ich kolegów w Europie Zachodniej. Różnice można zauważyć na pierwszy rzut oka bo cześć z nich różni się już kolorem czy krojem (ubranie tzw. specjalne). Zagłębiając się w szczegóły można dojść do wniosku, że jest jeszcze gorzej. Czym to jest spowodowane, trudno jednoznacznie wyrokować w krótkim artykule. Zaryzykowałbym tezę, że jest to skutek innego pojmowania zasad bezpieczeństwa przez polskich strażaków i ich niestety gorszego wyszkolenia wynikającego z systemu szkolenia opartego więcej na kompetencjach kluczowych a mniej zawodowych. Fundamentalną zaś kwestią jest niechęć do porzucenia przywiązania do źle pojmowanej oszczędności na rzecz położenia nacisku na wysoką jakość bazującą na najlepszych standardach.
Naszym problemem jest też STRAŻ, gdzie nie oczekuje się od strażaków konieczności ciągłego doskonalenia i pogłębiania wiedzy szczególnie zaś w kwestii bezpieczeństwa osobistego i środków ochrony indywidualnej.
Wyraźnie też widać, że w krajach tzw. „starej unii” to właśnie formacje związane z bezpieczeństwem (oczywiście także wojsko) są pierwszym beneficjentem nowoczesnych technologii w zakresie ochrony osobistej zanim staną się one powszechne. Taka myśl przyświecała też nestorom pożarnictwa w wolnej Polsce przy tworzeniu Ustawy o ochronie przed pożarami i innymi klęskami w 1934 roku. Obecnie niestety jest inaczej, bo to, co już jest stosowane niejako powszechnie, do służby strażackiej adaptowane jest z wieloletnim opóźnieniem, kiedy inni znowu uciekli do przodu. Sądzę, że nie jest to właściwy trend i należy go zmienić. By nie być gołosłownym wystarczy przytoczyć gorący temat odzieży do przestrzeni otwartej. Stosowna norma zharmonizowana PN-EN 15614 obowiązuje od 2007 r., a strażacy do tej pory nie mają możliwości kupowania ubrań spełniających jej wymagania. Określony w obowiązujących przepisach kolor ubrania specjalnego wyklucza zastosowanie w jego szyciu najnowocześniejszych materiałów (PBI, PBO) powszechnie stosowanych już w innych krajach. Chociaż tkanina zawierająca włókna PBI nie musi być wcale w kolorze musztardowym.
W formacjach ratowniczych o ukształtowanej indywidualnej kulturze bezpieczeństwa strażaka przyjmuje się pewną prostą filozofię zarządzania bezpieczeństwem polegającą na stosowaniu „oczywistej oczywistości”, że ŚOI mają chronić ratownika, ale nie utrudniać mu realizacji jego zadań. Ciągle się je więc modyfikuje wprowadzając coraz to nowsze technologie w ich konstrukcji. Nie mogą przecież krępować ruchów ratownika, a jedynie dbać o jego komfort cieplny i pozwolić mu w sposób bezpieczny realizować zadania. Czy tak jest u nas? Odnoszę wrażenie, że niekoniecznie. Nasze strażackie ŚOI są często niewygodne, nieergonomiczne, a czasami wręcz przeszkadzają, bo np. nie dają możliwości przeprowadzenia badania poszkodowanego, a zaparowana przyłbica ciężkiego hełmu ogranicza widoczność. Czasami wręcz, przy konieczności stosowania precyzyjnych technik ratowniczych, sytuacje takie są wręcz niebezpieczne i dla strażaka i dla poszkodowanych.
Ratownicy więc, chcąc skutecznie ratować, często niestety rezygnują z ich stosowania i bywa, że ponoszą tego bolesne konsekwencje. Przykładem takiego desperackiego działania jest nasze słynne ubranie koszarowe pozostające w mentalności wielu strażaków drugim letnim ubraniem ochronnym. Tymczasem jak sama nazwa i instrukcja użytkowania producentów wskazuje jest to tylko odzież do czynności koszarowych niezwiązanych nawet z konserwacją sprzętu!
Kończąc ten dość długi wywód, wierzę w niezwykłą siłę i elastyczność polskich strażaków. Na co dzień twórczo rozwiązując problemy udowadniają swoją kreatywność i mobilność. Nie wierzę natomiast w to, że urzędnicy lepiej wiedzą, jak wydawać sensownie nasz skromny, co by nie było budżet na „rzeczówkę”. Biurokraci strażaccy, są w komfortowej sytuacji, gdy wydają bez konsultacji z użytkownikiem nie swoje pieniądze nie na siebie. To prosta droga do niecelowych i chybionych wydatków z których nikt nie jest zadowolony.
Jeżeli zatem ktoś mówi, że tworząc „polskie wzory środków ochrony indywidualnej” działa w naszym ratowniczym interesie to ja mu mówię „Ameryka została odkryta już dawno” i nie ma potrzeby odkrywać jej na nowo. Szkoda czasu i pieniędzy.

Tomasz Krasowski



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„PROFESJONALNY” LEKKI SAMOCHÓD ROZPOZNAWCZO-RATOWNICZY - TYPU SLRr W POLSKIEJ STRAŻY POŻARNEJ, CZY MOŻE PICK-UP Z REKLAMÓWKĄ KLAMOTÓW?

Od prawie dwóch lat jestem już "młodym" emerytowanym strażakiem, który nieco z boku obserwuje efekty działań "dobrej zmiany w straży pożarnej". Tak się złożyło, że przez większość lat swojej służby miałem zaszczyt być dowódcą jednostki ratowniczo-gaśniczej oraz brałem udział w pracach wielu zespołów Komendanta Głównego PSP, starając się coś zmieniać na lepsze. Już będąc poza służba, wsparłem także swoim doświadczeniem, zespół do opracowania Regulaminu rozwinięć samochodów ratowniczo-gaśniczych , którego prace nie zostały potraktowane poważnie i mówiąc delikatnie nie znalazły szerokiego zrozumienia wśród obecnego kierownictwa KG PSP. Były także i inne przykre konsekwencje prac tego Zespołu ale te zostawmy na boku. Wszystkie te czynniki spowodowały, że z wielkim zainteresowaniem śledzę te "lepsze" prace samego kierownictwa i z wypiekami na twarzy czytam jak powinny wyglądać porządne i właściwie opracowane standardy. Tak się ciekawie złożyło, że KG PSP p

LICZBA ŚWIATEŁ SYGNALIZACJI ŚWIETLNEJ na pojeździe uprzywilejowanym - interpretacja przepisów

Po dwóch wpisach z przed kilku miesięcy odnośnie sygnalizacji świetlno - dźwiękowej pojazdów uprzywilejowanych straży pożarnej, wielu czytelników zadawało mi pytania odnośnie dopuszczonej liczby ostrzegawczych świateł błyskowych na pojeździe uprzywilejowanym. Chodziło głownie o to, czy lampy kategorii "X" (kierunkowe) zalicza się do ogólnej liczby świateł wyszczególnionych w ROZPORZĄDZENIU  MINISTRA INFRASTRUKTURY  z dnia 31 grudnia 2002 r.  w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia.  https://wspolczesnystrazak.blogspot.com/2017/09/czy-jestesmy-widzialni-i-syszalni-czesc.html https://wspolczesnystrazak.blogspot.com/2017/09/czy-jestesmy-widzialni-i-syszalni-czesc_29.html Sprawa jest o tyle ważna, że każdy interpretuje sobie prawo jak chce (producenci czy CNBOP PIB), ale często te interpretacje są pozbawione jakiejkolwiek logiki by nie powiedzieć sensu. Warto by zapytać co sadzi na ten temat autor, czyli minister infrastruktury

SKOKOCHRONY w działaniach ratowniczych ksrg cz.2

Dzisiejszy wpis, zgodnie z zapowiedzią będzie kontynuacją poprzedniego, w którym pokrótce zapowiedziałem czym będę się zajmował w dalszej części analizy związanej ze stosowaniem skokochronów w ratownictwie. Postawiłem wtedy, po pytaniach i odpowiedziach KG PSP i CNBOP PIB, dodatkowych 21 pytań, na które oczywiście w dalszej części zgłębiania tego tematu postaram się odpowiedzieć. Po ostatniej publikacji, jak zawsze w takich przypadkach, powstały też nowe pytania, które w sposób naturalny rodzą się przy każdej próbie głębszej analizy zagadnienia. Szczególnie takiego, które ma wieloaspektowy wymiar i nie jest szerzej analizowane w słabiej rozwiniętych organizacyjnie systemach ratowniczych. Wasze uwagi i opinie, wniosły wiele do mojej pracy, i bardzo za nie dziękuję. Chcąc kontynuować dalej temat mocno zastanawiałem się jak ująć zagadnienie syntetycznie, aby było „strawne” dla moich czytelników. Doszedłem do wniosku, że trzeba to jednak sprecyzować w trzech częściach i zacząć od gene

OSTATNIE POŻEGNANIE STRAŻAKA

Zdjęcia: Wojciech Caruk, Bogdan Hrywniak Każdy, kto przychodzi do ratownictwa, z pasji czy też realizując „swój pomysł na życie”, zapewne wie, że ryzyko nieszczęścia, jakie może go ewentualnie spotkać w tym zawodzie jest większe niż gdzie indziej. Pewnie też w podświadomości domniema, że jak do niego dojdzie to jego bliscy „nie zostaną z tą traumą sami”, a społeczeństwo spłacając dług jego gotowości do niesienia pomocy zacznie w pierwszej kolejności od urządzenia godnego pogrzebu. Do napisania kilku swoich przemyśleń odnośnie pogrzebów strażaków PSP zainspirowała mnie interpelacja poselska Pani Poseł   Iwony Arent  i odpowiedz Pana  Jarosława Zielińskiego  - sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji  . http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/interpelacja.xsp?typ=INT&nr=28597&view=null w związku z tragicznym wypadkiem strażaka JRG Kętrzyn Macieja Ciunowicza . https://osp.pl/artykuly/nie-zyje-strazak-z-osp-dobre-miasto-uleg-wypadkowi-podczas-cwicz